Życiodajna aorta miasta
Rzeka jako warunek istnienia miasta była faktem bezdyskusyjnym. I nikt tego nie kwestionował. Miasto przytuliło sie do rzeki i czerpało z niej korzyści, jej zawdzięczając swój rozwój - przynajmniej w początkowej fazie.
Na dawnych litografiach i fotografiach dostrzec można jednak pewną bardzo ciekawą cechę bielskiego, a później bielsko-bialskiego nadrzecznego bytowania. W żadnym okresie dziejów, na żadnym etapie swego rozwoju miasto nie traktowało rzeki jako miejsca szczególnie przyjaznego dla mieszkańca, czy chociażby wartego zainteresowania innego niż industrialne. Inaczej niż na wsi, rzeka w mieście traktowana była wyjątkowo utylitarnie, nawet w czasach, kiedy rekreacja jako sposób realizacji jakichś wznioślejszych ideałów (towarzystwa gimnastyczne na przełomie XIX i XX wieku) kwitła w najlepsze.
Oczywiście powodem tego stanu rzeczy był na pewno nieobliczalny górski charakter Białej i wynikające zeń okresowe znaczne przybory wody. To one były zjawiskiem wymuszającym takie a nie inne rozwiązania inżynieryjne, które jednoznacznie przekreślały lekkomyślne korzystanie z żywiołu.
Tereny nad brzegami rzeki, w ścisłym centrum miasta, a szczególnie w dzielnicach przemysłowych nabierały przez to specyficznego, raczej odstręczającego wyglądu. I tak było nie tylko u nas.
Dlaczego o tym piszę?
Coraz częściej słychać w Bielsku-Białej głosy nawołujące do tego, by miasto zwróciło sie ku rzece, nad którą od wieków leży.
Głosy te pojawiają się w przestrzeni publicznej zarówno w kontekście przemysłowo-handlowym, rekreacyjnym, jak i kulturowym (jeszcze niedawno tak radośnie promowanym przez członków Klubu Gaja odważnie plażujących nad Białą, na Kamieńcu, u stóp kamienicy Burdy). O ile pierwszy z kontekstów nieśmiało już zaczyna dojrzewać w głowach inwestorów, czego przykładem jest choćby zwrócenie sie ku nabrzeżom Białej niektórych lokali w Sferze II i otwarcie nań tarasów ze stoliczkami, o tyle kontekst dotyczący rekreacji bardziej czynnej jest kwestią dużo trudniejszą do realizacji. A miejscami wręcz niemożliwą. Prawdę powiedziawszy w naszej Bielsko-Bialskiej rzeczywistości pomysł ten jest - z powodów przytoczonych wyżej - pomysłem tak nienaturalnym, że na pierwszy rzut oka wręcz absurdalnym.
Rzeka w naszym mieście - jako się rzekło - nigdy nie była postrzegana jako miejsce miłego wypoczynku, całe wieki toczyła przecież nie tylko wody, ale i odpady farbiarskie, mydliny z bud pralniczych, ścieki przemysłowe... Później - kiedy przemysł obumarł ostatecznie - już tylko straszyła wybetonowanymi nabrzeżami. Czy w mieście o tak słabych tradycjach rzecznych (w pełnym tego słowa znaczeniu) można w ogóle myśleć o zbudowaniu od podstaw miejskiej "riviery"?
Dlaczego nie? Biorąc pod uwagę, że istniejący tutaj przemysł, od wieków czerpiący z rzeki swe siły, dziś przestał już "okupować" Białą, nie jest to pomysł (nomen-omen) niedorzeczny. Oczywiście nie mam na myśli plaży przy ujściu Niwki, ale raczej miejsce, które otwierałoby miasto na rzekę w dużo szerszej perspektywie.
Już jakiś czas temu rozmyślano nad projektem utworzenia schodów do rzeki właśnie tam, w okolicy 11 Listopada. I chociaż akurat tej lokalizacji jestem przeciwny, wiedząc jak uciążliwa potrafi być Niwka wlewająca swe nie zawsze przejrzyste wody do Białej, to samemu projektowi można tylko przyklasnąć. Całemu fragmentowi miasta wraz z istniejącymi założeniami zielonymi, fontannami i skwerami nadałoby to specyficznego, naprawdę oryginalnego charakteru.
Tego typu rozwiązania mogłyby pojawić się wszędzie tam, gdzie jest nieco wolnego miejsca i ruch kołowy nie doskwierałby zanadto odpoczywającym. Mamy bulwar w pobliżu Ratusza, na najstarszym bialskim blichu, skwer wzdłuż ul. Sempołowskiej, park Mickiewicza, skoro już poruszamy się w górę rzeki... Na całej, kilkukilometrowej linii rzeki aż po Park Strzygowskiego i skwery wzdłuż ul. generała Maczka takie możliwości istnieją i wszędzie tam, (albo choćby w jednym z tych miejsc) taki projekt warto uskutecznić... Potrzeba tylko chęci. I pieniędzy. No właśnie...
Już wiadomo, że duży projekt Urzędu Miasta „Rewitalizacja przestrzeni nadbrzeżnych: rzek, potoków i zbiorników wodnych Subregionu Południowego", który ma być realizowany do 2014 r. nie będzie obejmował zmian tego typu. A szkoda. Pozostawienie tej centralnej osi miasta w stanie dotychczasowym, samemu miastu może tylko zaszkodzić.
Wprawdzie powoływanie się w tym kontekście na miasta zachodnie, które zwracają się ku rzekom, nad którymi leżą, jest właściwie nadużyciem ze względu na zupełnie inny ich charakter, ale, jak widać poniżej, również w Bielsku-Białej idea zaczyna nieśmiało kiełkować i - kto wie - może już niedługo coś w temacie ruszy...?
Miasto zmienia się na naszych oczach. Z ośrodka przemysłowego gwałtownie przekształca się (właściwie w kontekście historycznym można powiedzieć: na powrót) w ośrodek handlowy, usługowy i - co jest już pewną nowością - turystyczny. Może warto pójść w tym kierunku i wykorzystać potencjał w nim tkwiący, tam właśnie inwestując środki?
Informacje:

przybysz z daleka, do tego stopnia zakochany w dwumieście, że uczynił je swoim własnym. I swoich dzieci.
Niedokształcony podróżnik po miejscach, epokach, marzeniach i złudzeniach...
Zapatrzony w to, czego nie widać na pierwszy rzut oka, oddany bez reszty przywoływaniu form minionych...
Archiwum:
2019
2018
2017
2016
» październik (2)
» wrzesień (2)
» lipiec (4)
» czerwiec (3)
» maj (3)
» kwiecień (1)
» marzec (2)
» luty (2)
» styczeń (4)
2015
» listopad (4)
» październik (4)
» wrzesień (2)
» sierpień (3)
» czerwiec (1)
» maj (4)
» kwiecień (2)
» marzec (1)
» luty (3)
2014
» listopad (1)
» październik (2)
» wrzesień (1)
» czerwiec (1)
» kwiecień (2)
» marzec (2)
» luty (2)
2013
2012
Ostatnie komentarze
Witam cie pani Anno czy chodzi o Ewald Gerlach? Edek?
Schade. Sehr schlechte Übersetzung
Mein Großvater hat eine Gerlach vor den Russen versteckt.
Reklama:
Statystyki bloga:
Wyświetleń: | 325857 |
Newsów: | 93 |
Komentarzy: | 355 |