Paradoks
Krok za krokiem, powoli, niespiesznie przechodzę z jednej strony ulicy na drugą. Zadzieram głowę... Wpatruję się długo i z uwagą. Zdumieni przechodnie podążają za moim wzrokiem i zwalniają kroku, zdziwieni niecodziennym przecież widokiem. Na wysokiej, piętrzącej się nad wąskim tunelem ulicy fasadzie, z wysokości kilkunastu metrów spoglądają na mnie kamienne oczy białej meduzy, tkwiącej w towarzystwie kwiatowego motywu - niespotykanie wielkiego, wysmakowanego, wycyzelowanego do najmniejszego elementu.
Mimo, że od ponad wieku są tuż ponad naszymi głowami, pozostają niedostrzeżone, niewidoczne, zapomniane. Spieszący przed siebie przechodnie spoglądają pod nogi, co najwyżej w okna wystaw... Tak... Kiedyś ludzie częściej patrzyli w górę. Po prostu wiedzieli, że tam, powyżej znajduje się coś, co jest godne uwagi. To dla nich, miłośników piękna w każdej dziedzinie życia i w każdej jego chwili, to dla nich, prostaczków-koneserów mistrzowie kamieniarscy zdobili fasady kamienic, to dla nich nakładali farby, formowali kamień, metal, szkło i porcelanę... Dla nich... Czy dla nas też?
Z pewnością.
Jednak my nie widzimy już tego wcale. Zrobiliśmy się ślepi i głusi na ten oczywisty kiedyś, a teraz marginalizowany aspekt życia. Nie dostrzegamy piękna...
Jednak... Po co? W jakim celu w ogóle zajmować się tak nieistotnym marginesem, jakim jest sztuka, piękno, czy - mówiąc najogólniej - forma? Czy to ma jakikolwiek sens? Czy do czegokolwiek się przydaje, prócz kilku westchnień, prócz kilku chwil oderwania od szaroburej rzeczywistości, która nie znosi pięknoduchów?
Czy nie jest tak, że te życiowe poboczności, które nie popychają nas naprzód w procesie doskonalenia świata, tak jak czynią to dziedziny naukowe, techniczne, czy medyczne, nie mają żadnego sensu?
Proszę mi wierzyć, że nie raz i nie dwa spotykałem sie z takim postawieniem sprawy. Niejednokrotnie próbowano przywołać mnie do porządku i zwrócić moją uwagę na kwestię technologii, odciągając tym samym od kwestii formy...
Oto zadziwiający paradoks... Utylitarne, kształcące całe rzesze młodzieży szkoły średnie i wyższe, wysyłają w świat ściśle, wręcz wąsko wykształconych w jednym tylko kierunku specjalistów, a jednocześnie prawdziwi mistrzowie znikli gdzieś w niebycie i już nikt nie potrafi wykonać finezyjnego stiuku, czy plafonu; stolarze - nawet ci najlepsi - maszynowo wykrawają prościutkie mebelki dla mało wymagających; wśród zegarmistrzów coraz więcej "naprawiaczy zegarków" a coraz mniej artystów. My już nawet nie potrafimy projektować pięknych domów, ba! zwykła renowacja secesyjnej fasady coraz częściej przekracza możliwości fachowców i miasta nasze skazane są na coraz większą liczbę uproszczonych, a w istocie prostackich projektów udających architekturę...
A przecież jeszcze nie tak dawno nasze piękne kamienice, czy dworki zapełnione były pięknymi obrazami, meblami o cieszących oko kształtach, finezyjnymi ozdobami z porcelany, srebra i brązu, pięknymi, wysmakowanymi w swym kształcie zegarami i całą masą innych, potrzebnych, ale i tylko pięknych kształtów, barw i linii. Gdzie to się podziało?
Dlaczego nasze miasta są tak brzydkie, dlaczego nie potrafimy - dysponując wiedzą, techniką, doskonałą technologią i komputerami - stworzyć choćby namiastki, choćby imitacji tego, co naszym przodkom przychodziło z łatwością?
Czy winą za ten stan rzeczy obarczyć należy tak charakterystyczną dziś ucieczkę od nauczania piękna, i określaniem go jako zbędnego? Może rzeczywiście ograniczenie ilości godzin z plastyki i muzyki w szkołach, a wręcz zarzucenie tych przedmiotów, spowodowało, że już od dziecka wyrastamy w odcięciu od piękna, a więc nasycając się wnikającą na to puste miejsce brzydotą? Może dlatego właśnie tego piękna nam zwyczajnie nie potrzeba? Nie czujemy głodu piękna? Boimy się go, nie rozumiemy?
Powie ktoś: "Bzdura, jest jeszcze piękno w naszym świecie." Tak, to prawda. Na całe szczęście. Są jeszcze miejsca, które cieszą zawartą w formie starą prawdą, które samym swoim istnieniem, harmonią, rytmem i finezją czynią świat lepszym.
I o tym już wkrótce.
Nasze zapiski zaczynamy całkiem losowo. Od kamienicy przy ulicy Mickiewicza. Dlaczego od niej? To jeden z pierwszych budynków secesyjnych w mieście. Secesja zaś to ostatni powiew świeżej myśli architektonicznej, bo zawierającej jeszcze - prócz orygnalności, rzecz jasna - wszystkie trzy prawdy witruwiańskiej triady.
Budynek zaprojektował Andrzej Walczok w 1901 r., wybudowany został w 1905.
Informacje:

przybysz z daleka, do tego stopnia zakochany w dwumieście, że uczynił je swoim własnym. I swoich dzieci.
Niedokształcony podróżnik po miejscach, epokach, marzeniach i złudzeniach...
Zapatrzony w to, czego nie widać na pierwszy rzut oka, oddany bez reszty przywoływaniu form minionych...
Archiwum:
2019
2018
2017
2016
» październik (2)
» wrzesień (2)
» lipiec (4)
» czerwiec (3)
» maj (3)
» kwiecień (1)
» marzec (2)
» luty (2)
» styczeń (4)
2015
» listopad (4)
» październik (4)
» wrzesień (2)
» sierpień (3)
» czerwiec (1)
» maj (4)
» kwiecień (2)
» marzec (1)
» luty (3)
2014
» listopad (1)
» październik (2)
» wrzesień (1)
» czerwiec (1)
» kwiecień (2)
» marzec (2)
» luty (2)
2013
2012
Ostatnie komentarze
....vor vielen Jahren verstorben....
Wie ich gehört habe ist Edek, Ewald Gerlach schon vor vielen Jahren verstorben. Er hatte...
Witam cie pani Anno czy chodzi o Ewald Gerlach? Edek?
Reklama:
Statystyki bloga:
Wyświetleń: | 330159 |
Newsów: | 93 |
Komentarzy: | 357 |