Miasto, przestrzeń, chaos.
Zakończony niedawno remont elewacji budynku, w którym mieści sie bank PeKao SA przy ulicy Stojałowskiego skłonił mnie do kilku refleksji na temat kondycji polskiej myśli urbanistycznej w ogóle, a architektury naszego miasta w szczególności.
Od kilku lat prowadzone są w mieście prace mające na celu przywrócenie starym kamienicom dawnego blasku. Programem objęte są przede wszystkim kamienice w obrębie bielskiego ścisłego Starego Miasta, ale nie tylko. Jedną z najciekawszych, jak dotąd, jest rewitalizacja fasady hotelu "Prezydent" (proszę mi pozwolić pozostać przy tej nazwie, choć nie tak dawno zmieniono ją - nie wiadomo po co - na "President"). To imponujące zadanie zostało wykonane z wielkim rozmachem, a efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. Fasada hotelu bardzo zyskała, lśni teraz żółciami, piaskowym beżem i złotem... Właśnie. Złotej farby, pierwotnie wcale tam miało nie być, bo w dokumentacji konserwatora zabytków, sprawującego nad pracami nadzór, o istnieniu złotej warstwy nie było ani słowa. Odkrycia starego złota pod tynkiem dokonano już w trakcie renowacji, co opóźniło roboty, ale przyniosło zaskakująco zachwycający efekt, który - jak sądzę - podobałby się samemu projektantowi gmachu, Karolowi Kornowi.
Podobnie pięknie odnowiono kilka kamienic przy Rynku, czy wspomniany już gmach banku w Białej.
Wszystkie te inwestycje świadczą niewątpliwie o jednym - że potrafimy w sposób bliski ideałowi restaurować budynki i rewitalizować całe obszary zabudowy z zachowaniem ich dawnego charakteru, bez ingerencji w styl. Tym bardziej zadziwiający jest fakt, że nadal i ciągle w przestrzeni miasta, której charakter jest przez swą historię określony jednoznacznie, pojawiają się ni stąd ni zowąd prawdziwe koszmary!
Proszę spojrzeć: oto obok wzmiankowanego banku PeKao SA, a dokładnie kilkanaście metrów dalej (dodajmy: w ścisłym zwartym założeniu urbanistycznym, jakim jest ciąg ulicy Stojałowskiego), lokuje się coś takiego:
Kuriozum, które aż zatyka bezczelną, absurdalną wręcz niestosownością.
Akurat ten budynek nie powstał tu wczoraj, ale - o ile się nie mylę - w latach osiemdziesiątych XX wieku, jako mniej udana próba wypełnienia luki w ciągu ulicy. Ostatnio tylko go przerobiono. I nie idzie tu o to, że ten budynek sam w sobie jest wstrętny i wygląda - nie przymierzając - jak "apartamentowiec" w ekwadorskim Latacunga, nie w tym rzecz, że nie ma on ani symetrii, ani harmonii, ani wdzięku, ani nawet jakichś proporcji, bo w tym wypadku jest to akurat kwestią założeń, jakie zostały przyjęte przez inwestora i architekta (przecież sama firma będaca autorem projektu jest znaną i utytułowaną pracownią realizującą ciekawe projekty nowej moderny i stylu contemporary).
Tutaj idzie o miejsce, w jakim ta alizarynowa buda stanęła, o kontekst, jaki zburzyła swoim zaistnieniem... O asynchron i zgrzyt, jaki wprowadziła w linię historycznych, miejscami jeszcze XVIII-wiecznych kamienic. To, że dzisiejsi architekci nie potrafią projektować domów, które odznaczałyby się którąkolwiek z powyższych cech, to jest rzecz bolesna, ale oczywista i znana od lat. Ale dopóki ktoś sie nie obudzi i zasad symetrii, harmonii, rytmu i proporcji nie zacznie znów wykładać na uczelniach, sytuacja się nie poprawi, ba! przez najbliższe lata będzie się sukcesywnie pogarszać.
Ale dlaczego, pytam się, ci, którzy decydują o planowaniu przestrzennym zabytkowej substancji miejskiej, ci, którzy siłą rzeczy całymi latami obcują z dobrymi historycznymi wzorami, ze starymi wartościami i zasadami, jakich trzymano sie całe stulecia, dlaczego oni - mogąc zabronić - pozwalają na taki gwałt na tkance miasta i wydają zezwolania na budowę czy remont w takim właśnie duchu? Dlaczego przymykają oczy na oczywistą wręcz dysharmonię...? W imię architektonicznej różnorodności?
Rozumiem różnorodność, ale tylko wtedy, gdy realizuje się ona w perspektywie całego miasta, gdzie współistnieją na różnych prawach różne style i formy architektoniczne, a nie na przestrzeni jednego, zabytkowego w dodatku ciągu ulicowego, którego charakter, ze względu na swoja wartość, powinien zostać zachowany. Bezwzględnie!
Miasto to nie tylko suma bardziej lub mniej udanych jednostkowych projektów architektonicznych, to także, a może przede wszystkim - i współcześnie powinniśmy już myśleć właśnie w takich kategoriach - przestrzeń urbanistyczna, która stanowi całość i to w wielu miejscach całość o konkretnym, specyficznym charakterze. Ingerując w tę całość dla małych korzyści, jakimi są ambicje twórców, niszczymy ją bezpowrotnie. A miasto staje się zbiorem przypadkowych, chaotycznych zjawisk urbanistycznych. Czy o to właśnie chodzi?
Informacje:

przybysz z daleka, do tego stopnia zakochany w dwumieście, że uczynił je swoim własnym. I swoich dzieci.
Niedokształcony podróżnik po miejscach, epokach, marzeniach i złudzeniach...
Zapatrzony w to, czego nie widać na pierwszy rzut oka, oddany bez reszty przywoływaniu form minionych...
Archiwum:
2019
2018
2017
2016
» październik (2)
» wrzesień (2)
» lipiec (4)
» czerwiec (3)
» maj (3)
» kwiecień (1)
» marzec (2)
» luty (2)
» styczeń (4)
2015
» listopad (4)
» październik (4)
» wrzesień (2)
» sierpień (3)
» czerwiec (1)
» maj (4)
» kwiecień (2)
» marzec (1)
» luty (3)
2014
» listopad (1)
» październik (2)
» wrzesień (1)
» czerwiec (1)
» kwiecień (2)
» marzec (2)
» luty (2)
2013
2012
Ostatnie komentarze
....vor vielen Jahren verstorben....
Wie ich gehört habe ist Edek, Ewald Gerlach schon vor vielen Jahren verstorben. Er hatte...
Witam cie pani Anno czy chodzi o Ewald Gerlach? Edek?
Reklama:
Statystyki bloga:
Wyświetleń: | 330155 |
Newsów: | 93 |
Komentarzy: | 357 |